Najlepsza odpowiedź
Nie mogę sobie przypomnieć dokładnej powieści z Czarnej Biblioteki, ale była jedna, w której pojawiło się to pytanie w rozmowie między postaciami .
Po pewnej debacie jedna postać doszła do wniosku, że Cesarz rzeczywiście chroni, ale nie jednostki. Cesarz chroni LUDZKOŚĆ. Chroni ludzką rasę jako całość, ale nie Joe-Schmo Imperial Guardsman, czy ciotka Levitica, rolnik ze świata Agri, czy nawet kapitan Billy z Blueberry Marines. W rzeczywistości chętnie poświęca wszystkich tych ludzi (i więcej), aby ludzkość jako całość mogła przetrwać.
W rzeczywistości kiedy jeszcze chodził i mówił, często odnosił się do swoich „synów” (prymarchów) po numerze, nie zawsze po imieniu (czytaj: „Władca ludzkości” Aarona-Dempskiego Bowdena). Dla niego nawet te wzniosłe istoty były tylko jednorazowymi narzędziami, które stworzył, aby pomóc wprowadzić ludzkość w kolejną fazę ich istnienia … taką, w której mogą samodzielnie stawić opór lub zaprzeczyć Chaosowi.
Gdyby tak mało dbał o swoich synów za życia, to jak myślisz, jak bardzo obchodziłby go jeden człowiek w 41. tysiącleciu po tym, jak „umarł”?
Odpowiedź
Cesarz chroni zawsze i na zawsze. Jest Omnisjaszem i zawsze będzie żył, zawsze chronił, zawsze obserwował. Będzie chronił wszystkich lojalnych wobec Imperium, a walka i śmierć w imieniu cesarza to zaszczyt.