Najlepsza odpowiedź
Tak, Thaddeus Stevens był związany z Afroamerykanką o imieniu Lydia Hamilton Smith. Pani Smith miała jednego afrykańsko-amerykańskiego dziadka, a jej pozostali trzej dziadkowie byli rasy białej. Prawdopodobnie uznalibyśmy kobietę za białą z wyglądu w naszej współczesnej kulturze. W drugiej połowie XIX wieku kogoś o jej pochodzeniu etnicznym nazywano „czworokątem”, co oznacza jedną czwartą czarnego. W tym czasie byłaby powszechnie postrzegana jako Afroamerykanka.
Jako potężny, „radykalny” republikański kongresman, Stevens był technicznie dożywotnim kawalerem, który mieszkał ze swoją gospodynią, panią Smith. Zawsze zwracał się do niej publicznie lub z gośćmi w swoim domu, jak pani Smith, i traktował ją jak równego sobie z najwyższym szacunkiem. Oczekiwał, że wszyscy goście będą traktować ją z takim samym szacunkiem, jak żonę innego dżentelmena. Kiedy pani Smith była widziana publicznie, nawet sama, panowie przechylali kapelusze i często zwracali się do niej jako do pani Stevens, aby pokazać, że akceptuje ją jako partnerkę Stevensa. Nawet kobiety z Waszyngtonu podobno ją zaakceptowały.
Nie ma prawdziwej dokumentacji, ponieważ z technicznego punktu widzenia ich związek był wysoce nielegalny. Między nimi są listy, w których okazuje jej wielki szacunek i zwraca się do niej jako do pani Smith. Niespotykana wówczas formalność dla afroamerykańskiego służącego. Stevens wychował jej dwóch synów z jej małżeństwa, jako własnego, a nawet adoptował jej dwóch siostrzeńców. Ogólnie zakładano, że zarówno w Waszyngtonie, jak iw jego domu w Lancaster są małżeństwem według prawa zwyczajowego. Byli dość odważni i otwarci na swój dzień, a każdy wchodzący do ich domu zorientowałby się, że to pani domu.
Para była aktywnymi zwolennikami metra. Po śmierci Stevensa, pani Smith otrzymała od niego spadek i kupiła jego dom. Później była właścicielką bardzo dobrze prosperującego pensjonatu.
Odpowiedź
Moja rodzina mieszka na południu prawie od początku europejskiej kolonizacji: mój pierwszy przodek w Ameryka przybyła z Anglii w 1610 r., Trzy lata po założeniu Jamestown, a wcześniej nawet była Północą. W związku z tym „widzieliśmy wszystkie wzloty i upadki ostatnich czterech wieków historii Ameryki. Z tego powodu my (zarówno mieszkańcy Południa ogólnie, jak i moja rodzina w szczególności) rozumiemy, jak to jest mieć „skomplikowaną” historię wzlotów i upadków, zarówno dobrych, jak i złych. Dla nas, Południowców, ludzi z Północy wydaje się wykorzeniona, bez korzeni, w sposób, który czasami jest trudny do zrozumienia.
Najbardziej oczywistą złożonością i istotną dla tego pytania jest kwestia niewolnictwa. Nie jest to powód do dumy dla mnie i mojej rodziny że podobnie jak wielu Amerykanów z początku XIX wieku w całym kraju, zarówno na północy, jak i na południu, posiadaliśmy niewolników. Oto na przykład wczesne zdjęcie mojego pra-pra-pra-pra-wujka Andrew Jacksona Flowersa na pikniku z rodziną nad brzegiem Missisipi, ok. 1850 r., Kiedy rodzina przeprowadzała się do Teksasu:
Jest bardzo oczywiste, kto na tym zdjęciu pełni jaką rolę: biała rodzina siedząca przy stole, za nimi czarny służący (niewolnik). Mamy wiele takich zdjęć. Na przykład mój prapradziadek Thomas Dabney Wier walczył w 14 pułku Missisipi podczas wojny secesyjnej i prowadził szczegółowe dziennik z czasów wojny, w którym opisał swoje bitwy, swoje uwięzienie w Fort Dearborn na terenie dzisiejszego centrum Chicago, a nawet aligatora, którego trzymał podczas kampanii:
Mój prapradziadek Thomas Dabney Wier i jego siostra Martha Kennon Wier ok. 1850 r.
Ponieważ mamy jego dziennik, mamy nie tylko historie przekazane na temat konfliktu, mamy też pisemne sprawozdanie opisujące szczegółowo, co się stało, w jakich datach i co sądzili o wojnie: ich duma broniąc swojego domu przed agresorami z północy, których uważali za brutalnych najeźdźców, historie żołnierzy z północy gwałcących kobiety z południa, niekompetentną organizację wojskową z Południa, przypadkową przemoc w obozach, kiepskie jedzenie, ciągłe choroby i ogólny niedostatek. Krążyły nawet pogłoski (które teraz wiemy, że są bezpodstawne), że jednostki wojskowe z Północy zmuszały żony „żołnierzy Secesu” do rozwodu. Wszystko to pokazuje, że wiele historii nie było po prostu powojennymi martyrologiami „przegranej sprawy”, ale prawdziwe wydarzenia oparte na (jakimś rodzaju) faktach.
Jednak z perspektywy czasu większość Południowców ma również świadomość, że walczyli nie tylko o Przegraną sprawę , ale o Zła przyczyna : niewolnictwo było wtedy, tak jak teraz, obrzydliwością społeczną, ekonomiczną i moralną . Był to system, który dosłownie dehumanizował istoty ludzkie i musiał odejść, jeśli kraj miał kiedykolwiek ruszyć do przodu. Ale jeśli niewolnictwo było niekwestionowanym złem, tak samo jak trzy czwarte miliona zgonów i setki tysięcy innych rannych, co wynikało z całkowitego braku kompromisu, tak jak zrobiły to Wielka Brytania i inne kraje, które zniosły niewolnictwo i poddaństwo w XIX wieku. Rozmawiając z mieszkańcami Północy o wojnie, my, Południowcy, często mamy wrażenie, że myślą, że wszystkie te zgony były ubocznym przykładem Wielkiej Sprawy, rodzajem chwalebnego oczyszczenia: zniesienie niewolnictwa może zatuszować ogromne cierpienia spowodowane po obu stronach . Ale oczywiście nie ma czegoś takiego jak moralna czystość, ani wtedy, ani nigdy.
Dlaczego obie strony nie mogły usiąść i wypracować kompromisu (takiego jak w Wielkiej Brytanii), w którym właściciele niewolników, , pracowali w systemie, którego nie wymyślili , czy w jakiś sposób stopniowo pozwolono im emancypować swoich niewolników poprzez bezpośrednią zapłatę lub uwolnienie jakichkolwiek dzieci urodzonych przez niewolnika, czy też według innego takiego planu? Oczywiście te idee byłyby moralnie nieczyste, ale tak samo jak ogromna liczba ofiar śmiertelnych, rodzaj masowego mordu na skalę dotąd niewidzianą w Ameryce, której nie można było zobaczyć w Europie aż do pierwszej wojny światowej.
W przeciwieństwie do tego wszystkiego, myślę, że wielu Południowców nie myśli na co dzień zbyt wiele o Abrahamie Lincolnie jako takim; jest postacią podobną do dalekiego olimpijczyka, o której czytamy w naszych podręcznikach historii, którą widzimy na naszych banknotach dolarowych i monetach. Szanujemy go, jak każdy, kto docenia jego idee, jego oratorium i jego polityczną przenikliwość, ale był częścią znacznie większej narracji, która dotknęła nas wszystkich, nasze rodziny, bezpośrednio i pośrednio. Tak więc, kiedy mieszkałem w Chicago i mijałem Fort Dearborn, zawsze przypominano mi: „Mój prapradziadek postawił tu kiedyś stopę wbrew swojej woli”. Inne ważne postacie – na przykład Robert E. Lee, Jefferson Davis, John Wilkes Booth, George B. McClellan, Ulysses S. Grant itp. – są traktowani jako część dramatu z postaciami o złożonych osobowościach, w których jest niewielu prawdziwych złoczyńców (choć Davis i Booth mogą się tak liczyć), a jeszcze mniej prawdziwych bohaterów.
Ostatecznie myślę, że wielu Południowców patrzy dziś wstecz na ten okres jako na okres porażki : porażka ze strony polityków, zarówno z północy i Południa, aby podjąć śmiałe, niepopularne posunięcia, które wyciągnęłyby nas z trującego systemu społecznego; niezdolność biznesmenów do zastąpienia pracy kapitałem; niezdolność zwykłych zwykłych ludzi do przemyślenia swoich uprzedzeń na temat tego, co jest możliwe w ludzkim społeczeństwie i co jest niemożliwe, a może przede wszystkim, jaka powinna być właściwa równowaga między postępem a tradycją.