Najlepsza odpowiedź
Ostatnio zapytano o to również Erica Claptona. Krótka odpowiedź jest taka sama – Ringo nie było wtedy w Los Angeles, podczas gdy pozostałych pięciu (Georgeie Harrison, Jeffie Lynne, Tommy Petty i Roy Orbison) znalazło się tam w kwietniu 1988 roku. Zatrzymali się pod domem Dylana w stary jalopy, aw zamian za zgodę na zamiatanie swojego zakurzonego starego garażu, Bobby pozwolił chłopcom rozstawić się i zagrać krótką piosenkę.
Reszta, jak mówią…
Oto dłuższa wersja historii:
Odpowiedź Thomasa J. Beavera na pytanie Dlaczego podróżujący Wilburowie zatrzymali się, kiedy to zrobili?
Jeszcze jedna sprawa… wszyscy ci pięć WIlburys byli gigantami, tak jak autorów piosenek (no cóż, czterech wielkich kompozytorów i jeden główny producent {Lynne})… Ringo nie jest żadnym gigantem pod tym względem.
Odpowiedź
Gdybyś w 1963 r. przebadał 100 zawodowych perkusistów i zadał im to pytanie, większość prawdopodobnie powie ty, że Watts był lepszym perkusistą.
Jeśli przepytałeś 100 profesjonalnych perkusistów s dzisiaj i zadał im to pytanie, większość prawdopodobnie powiedziałaby wam, że Ringo Starr był lepszym perkusistą.
Dlaczego?
W 1963 roku gra na perkusji bardzo różniła się od tego, czym jest dzisiaj. Pamiętaj, że minęły dwa lata, zanim perkusiści tacy jak Keith Moon i Ginger Baker stali się popularni i na zawsze zmienili sposób postrzegania perkusistów.
W 1963 roku perkusista był ogólnie oceniany za umiejętność utrzymywania solidności rockowej. tempo noc po nocy i sesja po sesji – wypełnienia i ekspansywne granie uważano za mniej ważne. Był ku temu dobry powód; Ogólnie rzecz biorąc, zarówno muzycy grający, jak i sesyjni pracowali wtedy znacznie ciężej niż obecnie.
Na przykład podczas ich niesławnej rezydencji w Hamburgu w 1960 roku Beatlesi wykonali czterogodzinne sety, w tym 30 minutowe przerwy między każdą nocą, siedem dni w tygodniu. To byłaby dość typowa praktyka zespołu w tamtych czasach. Ekspansywny perkusista, taki jak Tre Cool z Green Day, po prostu nie byłby w stanie poradzić sobie z obciążeniem pracą na początku lat 60-tych – to był przypadek minimalizmu albo śmierć.
W studiu nie było inaczej. Cyfrowa technologia nagrywania nie istniała, a wielokrotne nagrania / komputerowe dostrajanie nie wchodziły w grę. Z tego powodu od perkusistów oczekiwano, że odegrają rolę już w pierwszym ujęciu. Fakt, że nawet Ringo Starr (bynajmniej nie niechlujny perkusista) został wyrzucony ze studia podczas nagrywania „Love Me Do” na rzecz perkusisty studyjnego, daje wyobrażenie o tym, jakie to było wymagające.
Choć dziś uważany za „nudnego” perkusistę, we wczesnych latach 60-tych Watts był uważany za jednego z najlepszych perkusistów w Londynie, ponieważ choć nie był krzykliwy, potrafił nadać solidne rockowe tempo, nawet gdy padał deszcz, grad czy blask. Doskonałym tego przykładem jest jego szybkie i agresywne, ale bezwzględnie zwarte i wydajne bębnienie w stylu militarnym w arcydziele Stones „Paint it Black”, które ożywiło piosenkę.
Więc który z naszych dwóch grupy perkusistów mają rację?
Powiedziałbym, że oboje – Ringo miał lepszą wyobraźnię i lepiej wypełniał, podczas gdy Watts był mocniejszy niż gwóźdź w longship wikingów. To zależy od tego, na czym je oceniasz.