Najlepsza odpowiedź
Oto niektóre z moich ulubionych indyjskich słodyczy i jedno z Arabskie słodycze.
Bananowa halwa
Bananowa halwa to bardzo wyjątkowa i jedno z najbardziej lubianych dań w Kerali. Ma ciemnobrązową błyszczącą konsystencję i jest tak miękki, że po prostu rozpływa się w ustach. Jak sama nazwa wskazuje, głównym składnikiem przepisu jest banan. Stosuje się głównie dojrzałe banany nendrapazham. Główne składniki to banan, cukier, ghee, migdały i proszek kardamonu.
Aravana payasam
Aravana Payasam jest jednym z najważniejszych „prasad” rozprowadzanych w słynnej świątyni Sabarimala w Kerali. Jest przygotowywany z ryżu, jaggery i ghee. Możesz go przechowywać przez dłuższy czas w hermetycznym pojemniku.
Palani Panchamirtham
W Palani Murugan Temple, Tamil Nadu, Panchamrita jest używany w abiszekce i rozprowadzany jako prasad. Ten panchamirtam składa się z banana, cukru, ghee, miodu, daktyli bez pestek, kardamonu i cukierków.
Użyty banan to odmiana Virupatchi, która rośnie tylko na wzgórzach Palani i ma bardzo niską zawartość wody.
Tirupathi Laddu
Tirupathi Laddu jest bardzo znane i nie trzeba go przedstawiać większości mieszkańców Indii południowej ani wielu Indianie północni. Tirupati Laddu / Tirumala Laddu to słodycz, oferowany jako prasadam / prasad do świątyni Lorda Venkateswara Swami z Tirumala, która jest znana na całym świecie.
Kanafeh
Kanafeh to tradycyjny lewantyński deser przyrządzany z cienkiego ciasta przypominającego makaron lub alternatywnie z delikatnego ciasta z semoliny, nasączonego słodkim syropem cukrowym i zazwyczaj przekładanego warstwą sera, lub z innymi składnikami, takimi jak zakrzepła śmietana lub orzechy, w zależności od regionu. Jest popularny w świecie arabskim, zwłaszcza w Lewancie i Egipcie, Jemenie, a zwłaszcza w Palestynie. Ponadto warianty występują w Turcji, Grecji i na Bałkanach, a także na Kaukazie.
Odpowiedź
Niewinność nieszczęśliwych much
I Jestem pięcioletnim naukowcem w chłodnym garażu, obserwującym pająki unoszące się i wirujące jak akrobaci w rogach okien. Myślę, że jedwab wystaje z ich nóg … i chcę, aby takie zwinne nitki wyrosły z moich palców u rąk i nóg, abym mógł ześliznąć się z sufitu. Zamiast siedzieć przy kuchennym stole do obiadu, chcę, aby moje życzenie zaprzeczyło prostemu zrozumieniu mojego życia i szybowało w cieniu, gdy kanapki z masłem orzechowym i galaretką mojej matki dryfowały w mój uścisk z niewinnością nieszczęśliwych much.
Jest lato i cykady zgrzytają żarem, który powoduje pęcherze smoły na drogach. Siedzę na stole warsztatowym mojego ojca na tyłach garażu. Powierzchnia jest zaśmiecona drutami i chromem złowieszczych elektronarzędzi, zakurzonych słojów śrub, muskularnych śrub i gwoździ. Ściana po lewej jest pokryta śrubokrętami i kościstymi kluczami, piłą i młotkami wiszącymi jak trofea. Moja twarz jest blisko okna, skupiona na magii pająka, kiedy coś rozmywa się, rozrywając na skraju mojego pola widzenia, więc unoszę się na kolanach, aby patrzeć, jak wróbel gładko przesuwa się nad kwitnącymi jabłoniami i nurkuje pod wieczór, ptak wyczuwając wyraźny wystrzał do otwartego frontu garażu, ale zamiast tego uderzając głuchym, głuchym łomotem o szybę, znikając o kilka cali od mojej twarzy. Po odejściu ptaka następuje wstrząs zmieszania, który zajmuje mi chwilę, by poczuć, że to kolejny sekret świata, który powinienem poznać.
Wychodzę z ławki, grzechotana tą nową, natarczywą tajemnicą, kopiąc słoik gwoździ i wyważaj tylne drzwi na patio. Oświetlam ciekawość, jestem głuchy mieszaniną smutku i paniki ptaka, gdy trzepocze ciasnymi, nieregularnymi kręgami, jakby przybity do gorącego cementu, a jego skrzydła biją powietrze do tępej, okropnej świadomości.
W jednej chwili trzepotanie zwalnia i staje się jedynie sporadycznym drganiem. Podnoszę małe ciałko i jestem oszołomiony, widząc, że pulsuje dziko, jakby stworzenie stało się całkowicie sercem. Skrzydło wylatuje niezgrabnie z moich palców i ściskam zwierzę mocniej, dwie maleńkie, błyszczące kropki krwi nagle wybrzuszają się z nozdrzy wyrzeźbionych w drobnym dziobku.
Naprawdę nie myślę o zwierzęciu jako o umiera, a nawet boli.Nie sądzę, żeby śmierć znaczyła dla mnie o wiele więcej niż małe pogrzeby, które zorganizowałem dla innych wróbli, lub okazjonalny rudzik, którego śmierć zdarzyła się, jak większość małych zgonów, bez nikogo w pobliżu. Przed tym zwykle uważałem je za sztywne, godziny po tym, jak coś pękło lub coś krwawiło, kiedy pierwszy powiew wieczoru był jak ostatni, spokojny powiew letniej burzy, chłodny jak popiół ich odwróconych, szarych brzuszków, oczy stają się mlecznymi, gęstymi perłami z centrami już ukrytymi i daleko. Te inne śmierci nie były częścią mnie, nadal były częścią świata i bardziej naturalnie należały do ceremonialnych pudeł po butach, w których zakopałem je pod laurami przed domem. Pomyślałem o ich nieruchomym stanie jako o tymczasowym stanie, w którym czekali, śpiąc w gasnącym świetle, aż znajdę ich i pokieruję na początek nowego lotu, pod ziemią, gdzie łatwiej byłoby znaleźć robaki. Wyłożyłem pudła bawełnianymi pufami, żeby były wygodne, dopóki nie obudzą się z okruchami, które rozrzuciłem w środku, na wypadek, gdyby obudzili się, jak to często robiłem, głodni w ciemności. Oznaczyłem każde miejsce prymitywnym malowaniem dziecięcym kamieniem.
Ale tej śmierci, nawet nie wiedząc, że to śmierć, trzymam się, gdy każde z naszych ciał zaczyna zapisywać drugie, moje palce i skrzydła mieszają się najpierw przez strach, potem przez łaskę, która przychodzi instynktownie wraz z dziecięcym zdziwieniem. Trzymam się, gdy jego oko wbija się w moje, tak jak kiedyś przeszyło niebo, obaj patrzymy na siebie nawzajem przez dziurkę od klucza przybitą nagle w powietrze, iz bezpośredniego, ale ograniczonego widoku pojedynczego życia, każdy z nas wnioskuje pełne zrozumienie.
Moja mama, podekscytowana kobieta, czujna na moje nieszczęścia, musiała usłyszeć rozbijające się słoiki i wyobrazić sobie, że nagle się roztrzaskałem, bo przylatuje i krzyczy z kuchni przez garaż.
„Bobby !, Bobby! Co się stało? Mój Boże, co zrobiłeś? ”
Słyszę, jak odgarnia paznokcie, a mój cud nagle płonie ze wstydu i lęku. Wchodzi przez drzwi, jej oczy rozszerzone i oszalałe jak ptasie, prawą ręką ściskając czubek jej głowy, jakby chciała trzymać ją na ramionach.
„Co się stało?” znowu wypala, opuszczając rękę. Gdy niebezpieczeństwo minęło, jej czoło kurczy się, gdy mruży oczy pod słońcem i staje się zła.
„Co tam robiłeś? Czy nie mówiłem ci, żebyś nigdy nie wspinał się na stół warsztatowy? Panie Explorer, nie obchodzi go, czy sam się zabije! Poczekaj, aż twój ojciec wróci do domu! ”
Składam jej ptaka jako ofiarę, którą nagle wymyśliłem, aby odpokutować, hołd zarówno dla kruchości, jak i wyobraźni, która wyjaśni bałagan w garażu i jakoś Ocal mnie. Z jakiejś mglistej nadziei myślę, że jego spazmatyczne trzepotanie stanie się silniejsze, w wyniku cudownych, nieprzewidywalnych zmian, które przeciwstawiają się krwawym nozdrzom, rozrzuconym paznokciom, wściekłości matki i uniosą mnie ponad przechodzącą teraz chmurą przed słońcem .