Jakim gatunkiem jest Coldplay?


Najlepsza odpowiedź

Myślę, że wraz z upływem czasu zmienili swój gatunek, zaczęli jako Indie lub Alternative Rock z Ode to dezodorant, Bigger Stronger , Łatwo się podobać, taki pośpiech, koniec z trzymaniem stóp na ziemi itp.

Potem zostałem Alternatve Rock, Softrock, Britpop, PopRock, ze spadochronami, A Rush Of Blood To The Head, X&Y (trylogia) i może Viva La Vida lub Death and All His Friends.

Później na Mylo Xyloto byli czymś w rodzaju electro pop, synth pop i PopRock, ale wciąż mają swoją esencję jako alternatywny rock, coś, co ma kontynuowany do tej pory z Piano pop, piano rock, w Ghost Stories i A Head Full Of Dreams, z piosenkami takimi jak Everglow, które z łatwością pasowałyby do tematu Parachutes czy A Rush Of Blood To The Head.

Odpowiedz

Boże, jak kiedyś kochałem Coldplay! „Yellow” był moją ulubioną piosenką z 2000 roku, Parachutes był moim ulubionym albumem 2000. W końcu powstał naprawdę wspaniały NOWY zespół ze wspaniałymi melodiami, empatią i / lub podnoszący na duchu tekst dla zagorzałych / złamanych serc i raczej słodkiego frontmana (te wielkie niebieskie oczy!), skromny, przyziemny. Nazwa „Coldplay”, cóż, tak naprawdę nic nie mówi, nie pasuje ani nie brzmi dobrze, ale mimo to, jeśli utwory działają (i zrobiły!), Nazwa zespołu tak naprawdę nie ma znaczenia.

Teraz, prawie 20 lat później, stwierdzam, że Coldplay raczej „zasłużyli” na swoją bezsensowną nazwę. Po wciąż pięknym A Rush Of Blood To The Head stały się duże i… cholernie nudne. Nie jestem niezależnym radykałem, ale dla mnie, dzięki mainstreamowemu sukcesowi, po prostu go stracili – cóż, jak to bywa z tak wieloma zespołami.

Naprawdę, było trochę smutno, gdy dowiedziałem się, że ja już ich nie kochałem. Nie to, żebym się nie wysilił. Ale nie wydaje mi się, żebym słuchał X&Y więcej niż 3 razy. Mylo Xyloto nadal siedzi nietknięty i zawinięty w moim stojaku na płyty (ta piosenka Waterfall, którą tak często grali w radiu, jest kiepską próbą nawiązania do Stone Roses). W ogóle nie zawracałem sobie głowy kupowaniem nowszych albumów.

Głos Chrisa Martina pozostaje doskonały, bez wątpienia, ale po prostu nie pasuje do nowszego materiału. Na przykład „Hymn for the Weekend” i takie popularne listy przebojów prawdopodobnie brzmiałyby lepiej, gdyby były śpiewane przez Eda lub Katie. A nawiasem mówiąc, mówiąc o Chrisie, to głównie zły znak dla sztuki, jeśli muzycy raczej pojawiają się w tabloidach z powodu ich najnowszych wycisków w Hollywood niż w magazynach muzycznych z powodu ich muzyki.

Ostatni gwóźdź w Trumna była jednak tą żałosną, żałosną, żałosną wersją „Zatrzymaj mnie, jeśli myślisz, że już słyszałeś”, który Chris zamordował wraz z amatorskim brzdąkającym Noelem Gallagherem. Jest gdzieś na youtube, ale radzę zostawić to w spokoju. Lepiej posłuchaj oryginału!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *